Jan Paweł II – Papież

Powoli mija 13 lat od jego śmierci – powoli zaczynam zapominać jak wyglądał, zapominam o jego chorobie, cierpieniu, o tym, jak ważnym był człowiekiem, jak ważnym drogowskazem, ile dał dobra…

Kiedyś, przy okazji jakiegoś spotkania, napisałem takie słowa…

 

JAN PAWEŁ DRUGI – Uchwycone w fotografii

 

  1. JESZCZE KAROL WOJTYŁA

 

Na kolanach ukochanej matki

Przywołujesz chwile porodu

Gdy w krzyku bólu zrodziła się radość

A do pokoju w ciszy szeptanej modlitwą

Z promieniami słońca

Wpadały głosy dzwonów wzywających na nabożeństwo

Przytulony do ojca

Ministrant z figlarnym błyskiem w oku

Z błogosławiącymi dłońmi Sapiechy

I pod rękę z Wyszyńskim w czasie spaceru

W „Kaloszu” – kajaku dającym czas

Na medytację

Na kontemplację Boga w przyrodzie

W rozbłyskach słońca na czarnej tafli wody

 

Biały dym nad Watykanem

Na nocnym niebie wyhaftował Habemus Papam

W czerwonym ornacie utkanym z uśmiechu

Powoli przyszedłeś do świata

Drogą wiodącą z Dalekiego Kraju

Już nie Karol

Lecz Jan Paweł II

 

  1. ZAMACH

 

Bezwładne ciało w ramionach kardynała Dziwisza

Martwa cisza poprzedzona hukiem wystrzału

I ornat odarty z bieli plamami krwi

Niepewność ciągnąca się po wizytę w celi

Słuchasz spowiedzi

I uczysz świat przebaczenia

I prosisz o przebaczenie

Za stosy inkwizycji

Za nawracanie ogniem i mieczem

Za nieudanych księży

Za śmierć, która nigdy nie w porę…

 

Bo przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro…

Daj miłość, uśmiech, serce, czas

DZIŚ

Bo jutra może nie być

 

Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać

 

  1. GOŁĘBICA

 

Twój wzrok podąża za gołębicą

Z łopotem jej skrzydeł wznosi się w niebo

 

Tam również spoglądasz gdy wstajesz z kolan

Nie po upadku

Lecz po ucałowaniu

Ziemi

I ten sam łopot skrzydeł

Zagłuszony brawami po słowach

Niech stąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi. Tej Ziemi

 

I niby ta sama fotografia

Tylko twarz zgaszona chorobą

Ciężkie powieki  i kąciki ust

Które zaczynają igrać w uśmiechu

Gdy podają Ci niemowlę na błogosławieństwo

Drżące dłonie najpewniejszym schronieniem

 

Duchu Święty otocz nas opieką…

 

  1. GÓRY

 

Ukochałeś ośnieżone szczyty Tatr

Tam tak bliski wszystkim ludziom

Uciekałeś w samotność

W ciszę górskiej ścieżki

Na spotkanie z Bogiem

 

  1. WIATR

 

Przerwana choroba ostatnim tchnieniem

Cisza

W sercu szeptane modlitwy

I rozświetlony świat oknami świec

Wspomnienie wiatru zarzucającego Ci kołnierz

W najmniej odpowiednim momencie

I ubierającego Twoją twarz w uśmiech

 

Pamiętaj

Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się – na próbę

Wiatr wionął mocniej

Przewrócił ostatnią kartkę

Zamknął księgę

Księgę życia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *