JAK DRZEWO (02’1994)
jak drzewo bezsilni wobec ludzi
początkowo wzrastamy niepewnie
smagani podmuchami zmian
uginamy się
by powstać jeszcze wyżej
coraz bardziej pewni
gdyż korzenie rozrastają się coraz bardziej
ugruntowane w miłości
nasze życie wydaje owoc
wreszcie spokojni wśród burz
dajemy schronienie innym
by z pokorą przyjąć ostatnią jesień życia
wiara naszą siłą
GDY ŁZA URASTA DO ROZMIARÓW MORZA (02’1994)
spójrz na starą fotografię
zamkniętą miłość urodzoną w ciszy
którą całujemy przy rozpiętej koszuli świtu
spójrz na filiżankę
na której miłość wypaliła ślady rozbieganych palców
gdy ruszały w pogoń za twoim ciałem
spójrz na mnie
gdy łza urasta do rozmiarów morza
*** (04’1994)
zmęczony
nad przepaścią snu
szukam kwiatów
szukam zdjęć rzeczy
szukam obrączki
ktoś wziął podeptał złoto serc
biednego słonia małego
zwiędły kwiat
noc płaszczem rosy łąkę okryła
SŁOWA (03’1997)
przez witraż
słońcem
Ukrzyżowany
wszedł w ciebie
i słowa twe
nie były tylko twymi
zapadając w serce
cierniami korony
sprawiły ból
smutek sprowadził chmury
nagły wiatr zatrzasnął drzwi
wracając uciekłem
aż ściana deszczu
zamknęła drogę
krople i łzy
spadając na ziemię
wskrzesiły nadzieję
SAMO ŻYCIE (04’1997)
mały chłopiec pełen ufności
przedarł się przez tłum
by zobaczyć króla
nagiego mężczyznę w koronie
zaskoczenie porwał wiatr słowami
krzyk
nie odebrał nikomu korony ni władzy
poraził tłum
zrzucił zasłonę
i mocniej zamknął oczy
i jak w dziwnym śnie
niektórzy zaczęli zrzucać szaty
po twarzy chłopca potoczyła się łza
odszedł
winny prawdy
*** (04’1997)
cały świat jakby chciał wrócić
na nową drogę wstąpić
przed krzyżem Chrystusa upaść
przeprosić
i jak pierwiosnek bielą powstać
czasem jednak jak wiewiórka
szukając zeszłorocznych zapasów
nie potrafimy obejść się bez tego co było
a trzeba tylko pójść
przytulić się do Boga
i z sasanką umieć czekać
i patrzeć jak wiosna życie budzi