Patrick Van den Branden jest fotografem-samoukiem. Miłośnik fotografii, który jak każdy prawdziwie zakochany mężczyzna chce wiedzieć wszystko, wszystkiego doświadczyć o ukochanej osobie.
Dlatego przez dziesięciolecia badał fotografię pod różnymi kątami. I nigdy nie przestaje tego robić, o czym świadczy tutaj bardzo osobista technika, której używa w swoich aktach lub mokrych fotografiach kolodionowych. Uprawiając to drugie, przejmuje dziedzictwo wielkich, prestiżowych przodków, takich jak genialny specjalista Felix Tournachon, znany jako Nadar, który w ten sposób unieśmiertelnił wielu jemu współczesnych, w tym zmierzchowego Baudelaire’a czy boską Sarę Bernhardt. Zapewne Nadar nie musiałby się wstydzić towarzystwa Patricka Van den Brandena i jego pełnych głębi portretów.
Eksploracja fotografii przez Van den Brandena nie wynika z procesu intelektualnego. Jest przede wszystkim formą zmysłowości. (…) Delikatna technika kolodionu ujawnia więcej o jego modelach, niż one same wiedzą. Historia jest tam zapisana w plamach, cieniach, zmarszczkach, spojrzeniu utkwionym w soczewkę. I jest częścią bogatej materii, którą kolodion nadaje nieskończonym odcieniom szarości.
Na podstawie http://bog-art.be/